Skostniały świat zasłonił usta – śnieżną ciszą. Ozięble pozdrowił szczypaniem policzków. U nas przyprószyło ledwie, leciutko. I mróz dobry chwycił. Po tak długim okresie szaroburej, nijakiej pogody, stopniowego pogrążania nastroju w otchłań mroku, wszystko wnet we mnie odżyło. Odtajało wspomnieniami zimowych wędrówek. Tafle polnych kałuż i rowki – skuły się okowami chłodnej twardziny. To wystarczyło, by wawabić z domu wędrowca
Przed szarą ścianą lasu stoję i nasłuchuję. Nie chcę wtargnąć tam znienacka, tak pózną porą. Ciemno i odchodzą z horyzontów chmury. Prawie nie wieje. Podążam nieznacznie zabieloną dróżką. Może siwą. Błoto nareszcie umarło. Pod butami tylko grudy trzeszczą i pękają donośnie, zapowiadając wszem i wobec, że z podchodu i obserwacji zwierząt dzisiaj nici. Ale można iść do drzew. Te czekają zawsze.
Korzystam z dobrodziejstw rozgrzewającego marszu. Postoje krótsze niż zazwyczaj. Do drzew zachodzę dopiero gdy nabiorę w sobie więcej ciepła. Dziwnie je tak mijać bez słowa, ale one wiedzą. Rozumieją. No nie jestem drzewem, by stać ileś godzin na mrozie. Kiedyś mi się zdawało, że jestem to…
Nad rzeką Samicą wita mnie bobrowy rozlew. Budowniczowie tworzą jakiś przepust. I tęskne wyczekiwanie tutejszych kasztanowców. Przytulam jednego z nich. Liście chrzęszczą diabelnie. Pluskają wnet dwa zwierzaki – jeden śmigle umyka ze stromego brzegu do wody. To wydra!
– Ahoj…
W drugiej odnodze rzeki, pluszcze gromko bóbr. Zwierzęta pracowały tu sobie, i zaraz muszę iść, nie chcąc ich dłużej opóźniać w robocie. Nocne prace nad tamą, zimową porą to wyzwanie i ważna rzecz. No nic tu po mnie…
Wnurzam się w ciemną, gęstą połać Puszczy, maszerując jedną z mniej uczęszczanych dróżek. Tak dawno mnie tu nie było, że aż mi nieswojo. To nie jest tak, że się wcale nie boję.
To się trochę oswaja, jest jakieś przyzwyczajenie, ale rzadko mam efekt WOW – FLOW – 100% komfortu. Strachy lubią wracać i zaśmiewać się z trwożliwych spojrzeń. Czujnie rozglądam się na boki, ale idąc staram się zrobić w sposób wyważony, jak najwięcej ‘’hałasu’’. To po to, aby przebywające w boru zwierzęta, mogły ze spokojem osłuchać się, że idzie człowiek. Przeczekać lub oddalić. A i nie startować z krzaków na oślep. To nie sprzyja nikomu. Zresztą po tych zmrożonych liściach, nie dałoby się inaczej. Lepiej wiedzmy o sobie po prostu.
Z mrocznych głębin, zaczyna nawoływać niedaleki Puszczyk. Jego huczący zew z łatwością przenika skostniałe gęstwiny i odbija echem w sędziwej dąbrowie.
Oho, myślę sowy zwołują się na łowy. Pózna pora w kniei. I dobra wróżba na dalszą wyprawę. Cieszę się jak głup, z tych sów. Zupełnie się ich dzisiaj nie spodziewałem. Nocne ‘’strachy ‘’wypełzają na jawie ze snów. Przystaję, i delektuję klimatem. Siwa, zimowa noc, i miękkie echo snujące się niemrawo. W takich warunkach jak dziś – zapowiedz udanej uczty. Za kilka chwil jękliwie odpowiada mu pani Puszczykowa. Jestem wtedy spokojny. Wiem, że ptaki się odnalazły i polecą razem polować.
Mijam kąpieliska dzicze i złudne doły. Spodnie co i raz szarpią pędy zuchwałych jeżyn. Wreszcie docieram do celu. Sterta pniaków sosnowych, na których można wypocząć. Tu widok jest na całą dolinę i bagniska. Bardzo dobre miejsce do nasłuchu. Gromko odzywają się kaczory – samce krzyżówki. Jakby wyśmiewały wszystko wokół.
Do tamy bobrowej dzisiaj dlatego nie pójdę. Kaczki muszą tam właśnie nocować. Gdybym się zbliżył, odlecą, a po co.
Dziś nie jestem nachalny wobec drzew. Choć za wszystkimi tęskniłem. Podchodzę jedynie na wyrazne werbalne wezwanie, lub mocny impuls. Po drodze spotykam się z dwoma sosnami. Na widok jednej, w sercu rozlewa się ciepło. To właśnie ją, udało się ocalić już dwa razy przed bezmyślną wycinką. Jest krzywa, i wyrosła łukowato, nietypowo jak na tą okolicę. Trochę jak nad morzem. I żyje wciąż, dzięki mnie. Chyba pierwszy raz, tak głęboko doświadczam tego uczucia.
Po kolejną zasiadam w odpoczynku i dla zmitrężenia ciepła. To taka przodowniczka, rośnie na skraju boru. Mijana całe życie, aż wreszcie zacząłem ją zauważać. Albo ona mnie. Czasem każda wyprawa, zadziewa nowe, leśne znajomości. Sosna jest uważna i zaintrygowana, choć również zdystansowana i wyniosła. Powoli daje się poznawać. Przestrzeń wokół jej pnia, to jak wymiar innego świata. Zaraz czujesz się inaczej. Zmienia się perspektywa. Najlepiej bym się stąd nie ruszał. Mróz usypia, a sosnowa energia działa ożywczo i rozjaśnia umysł. Klaruje myśli. Daje poczucie pewności i osadzenia.
Dopiero po kilku godzinach pobytu w ciemnościach, samotności, i nieznanego, czuję jak rozmaite ciężary z serca gdzieś ‘’schodzą’’. To też na pewno zasługa drzew.
A potem pokazał się księżyc. Lekko przyćmiona po pełni tarcza, zawisła rozlewając złote iskrzyki nad uśpionymi polami i przyczajonym lasem. Dojrzał najlepszy czas.
…Ziemia zadrżała, zaśpiewała z radością, pod ciepłymi butami wędrowców, co to szurały szorstko, po twardych, zmarzniętych grudach. Oczyma Duszy widzę jak podobni do mnie, szykują plecaki, przywdziewają czapy, płaszcze, kurtki, odziewają szaliki i zapinają na pasach lornetki. Ruszają w pola i lasy – na spotkanie swego spokoju i przygód.
Może to tylko… majaki?
_________________________
_________________________
Hej Czytelniku! To starsze opowiadanie z 2022 roku, które na blogu ląduje z poślizgiem zaległości. Obecnie wszystkie najnowsze teksty zamieszczam już WYŁĄCZNIE w naszej facebookowej grupie PRZYJACIELE KNIEI. Trafiają tam opowiadania, ciekawostki, filmy, drzewne przesłania i wiele innych. Jeśli masz ochotę przeżywać te wpisy, mieć do nich dostęp razem z innymi Czytelnikami, serdecznie Cię tam zapraszam:
https://www.facebook.com/groups/1023689752281733
Grupa jest płatna – działa w duchu wzajemnej współpracy, czyli podziękowania za moją pisarską i wędrowną działalność, którą muszę jakoś finansować. Aby do niej dołączyć, potrzeba zaangażować się najpierw w PATRONAT dla szeptów, w zakresie 10/15/20/27zł miesięcznego wsparcia przez rok. Po aktywacji PATRONITE Twoja prośba będzie akceptowana. Grupa jest formą wirtualnej prenumeraty bloga. Teksty w niej publikowane, w ogromnej większości nie pojawiają się na blogu i są dostępne tylko tam. Obecność w niej daje Ci bardzo konkretne zniżki na nasze kniejowe wyprawy i wszystkie warsztaty.
https://patronite.pl/szeptykniei
Jeśli z jakiegoś powodu nie możesz korzystać z PATRONITE, napisz do mnie wiadomość, a znajdziemy jakieś rozwiązanie żebyś mógł cieszyć się treściami z grupy. Im dłużej zwlekasz z decyzją, tym większe robią się zaległości w czytaniu 🙂
Wszystkiego leśnego!